Liczba 69 jest sumą znaczeń liczb 6 i 9. Pierwsza symbolizuje natchnienie i pomysły pojawiające się w naszym umyśle w chwilach relaksu, odprężenia i wewnętrznej harmonii. Liczba ta przypomina również swoim znaczeniem o konieczności wybaczania. Druga reprezentuje stan osiągnięcia pełni w jakiejś dziedzinie. Związana jest z wysokim poziomem rozwoju intelektualnego, emocjonalnego bądź duchowego. Daje kontrolę nad własnym losem i wpływ na losy innych ludzi. Jej znaczenie związane jest z wynalazczością, pomysłowością i skutecznością. Jest to liczba zamykająca cykl.
Liczba 69—to także graficzne zobrazowanie znaku Raka.
Dla nas to także współczesne yin i yang. Chcielibyśmy aby właśnie takie były tu wpisy :)


poniedziałek, 23 lutego 2015

Wirus

Minęło już trochę czasu, na tyle dużo, że mogę o tym co mnie spotkało pisać mniej emocjonalnie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Bynajmniej.
Mamy luty, sezon grypowy, wirusowy i przeziębieniowy, nic dziwnego, że dopadło i mnie, wszak tylko złego licho nie bierze.
Nie byłoby w historii, którą chcę opowiedzieć nic zdrożnego, gdyby nie moja wizyta w przychodni lekarskiej w ramach Nocnej Obsługi Chorych.
Była środa w ubiegłym tygodniu, godzina 5 rano…targał mną uporczywy kaszel z jednoczesnym wysiękiem z nosa, bólem uszu, głowy, ogólnym rozbiciem i temp. 35C. Decyzja: jedziemy do lekarza.
Pan Doktor na powitanie zapytał sarkastycznie: - A co to, pociąg przyjechał ? – będę nazywała go od teraz konowałem.
Konował powiedział tak, gdyż został wyrwany ze snu przez pacjentkę przede mną a zaraz po jej wyjściu weszłam ja…
Zapytał co dolega, zbadał i stwierdził, że gdyby nie pani przede mną z bólem pleców, to musiałby się zemścić za moje najście z takim niby – czymś.
Przepisał mi antybiotyk moloxin i eurespal w tabletkach na kaszel, syrop hamujący kaszel oraz cerutin.
Ja: – Czy to bakteryjne czy wirusowe ?
Konował: - Wirusowe, bo bolące gardło jest bez zmian.
Ja: - Przecież antybiotyk nie zwalcza wirusów, prawda ?
Konował: - No niee, haha  ! Ale to pomoże ! J
Mhm…kierunek apteka, realizacja recepty. W domu czytam ulotkę: MOLOXIN należy stosować tylko wówczas, jeżeli uzna się, że nie jest właściwe zastosowanie innych leków przeciwbakteryjnych:
- zaostrzenie przwlekłego zapalenia płuc;
- pozaszpitalne zapalenie płuc;
- ostre bakteryjne zapalenie zatok.
??? U mnie tylko wirus … co otrzymam, gdy naprawdę ciężko zachoruję, skoro teraz miałam przyjąć tak silny antybiotyk. O skutkach ubocznych nie wspomnę, bo elaborat byłby olbrzymi.
Czytam drugą ulotkę: EURESPAL i info o skutkach ubocznych, o tym, że tylko w Polsce i jeszcze gdzieś jest lekiem dopuszczonym a w pozostałych krajach wycofany !
ZEMSTA KONOWAŁA ZA POBUDKĘ !
Od razu lepiej się poczułam, ze strachu – tak mam – wykonałam telefon do apteki, tutaj blef, że zapomniałam, że mam uczulenie na składniki zarówno moloxinu jak i eurespalu – decyzja: wyjątkowo możliwy zwrot.
Uff, po południu wizyta u lekarki rodzinnej – absolutnie antybiotyku na taki stan, leżenie, dużo picia J (2-3 litry), Pecto Drill na pozbycie się powstałego kaszlu i żadnych syropów hamujących kaszel !
Jest lepiej, konował próbował się zemścić za zarwaną noc w pracy, nie udało się, ale jak będzie następnym razem ? ! Życzę Wam i sobie, aby nie było następnych razów.
Tymczasem przepis męża na wirusa jest taki: Podgrzać piwo, dodać miód, sok z cytryny i drobno posiekany, świeży imbir… POMAGA !

I jeszcze to:
http://medyczka.pl/eurespal-opinie-596

.... lekarka rodzinna też pokiwała głową - "na nie" jak jej wspomniałam o eurespalu :(

sobota, 21 lutego 2015

Sałatka surimi

Już o tym wspominałam, że nie lubię marnować żywności...stąd też pomysł na wykorzystanie pozostałych po kręceniu sushi - paluszków o smaku krabowym - surimi. Nie wiem, czemu tak lubię ten produkt, ani w nim za wiele ryby a tym bardziej kraba za to wyczuwam coraz więcej cukru (chociaż cukier pewnie za drogi, jakaś substancja słodząca musi być, baaardzo niezdrowa, a jak ! ) 
Potrzebne składniki to:
  • makaron ryżowy
  • kilkanaście paluszków surimi
  • ogórek świeży
  • ananas z puszki
  • koperek
  • majonez
  • sól i pieprz do smaku




Makaron jest bardzo długi. więc żeby nie było problemu z jedzeniem, łamiemy go na kilka części lub przecinamy nożyczkami (najlepiej kuchennymi a nie takimi, którymi podcinamy... coś tam ;)...
Następnie zalewamy go wrzątkiem na kilka minut lub gotujemy 5-6 minut w zależności od przepisu podanego na opakowaniu.  Odcedzamy, przepłukujemy zimną wodą i odstawiamy do przestudzenia.
Dodajemy odsączone kawałki ananasa, pokrojonego w kostkę ogórka i pocięte  w cząstki paluszki - nazwijmy je ładnie - krabowe :) Makaron ryżowy jest mdły i bez smaku, więc musimy dobrze doprawić całość pieprzem i solą.
Dodajemy 1-2 łyżki majonezu, trochę soku z zalewy ananasowej i dokładnie mieszamy. Na wierzchu posypujemy obficie posiekanym koperkiem. Schładzamy w lodówce.
U nas w domu  tylko Rafał ze mną je tę sałatkę, ani Maciek ani Mariusz nie dają się skusić. Trudno, nie nalegam, więcej dla nas :)
Zdaję sobie sprawę z marności tego przepisu, ale czasami jak coś nam zostanie, warto zrobić takie właśnie proste danie będące odmianą dla kanapeczek z serem i pomidorem :)

Smacznego !






środa, 18 lutego 2015

Łosoś marynowany w soku z pomarańczy

 Dawno nie pisałem, ale w końcu mnie naszło i coś skrobnę. Ten przepis miałem już zamieścić zaraz po świętach, ale musiałem sprawdzić, czy aby na pewno warto i sporządziłem to danie raz jeszcze, sprawdzając na konsumujących czy warto :)
 Pomysł pojawił się przed Wigilią, miałem zrobić "drugą" rybę, bo pierwszą był karp, za którym nie przepada dziadek. Ponieważ cała kolacja była u nas, szukałem czegoś co nie zajmie dużo pracy w natłoku innych obowiązków.  
 Dobra zaczynamy od składników, po pierwsze łosoś, najlepiej filet bez skóry, jeśli ze skórą, radzę zdjąć, łatwiej przechodzi marynatą. Pomarańcze, a właściwie sok z nich wyciśnięty, gruba sól i pieprz świeżo mielony, oraz goździki.Spytacie tak niewiele, odpowiem tak, to wystarczy.


Łososia kroimy na właściwe kawałki, posypujemy solą i pieprzem i układamy w naczyniu, zalewamy sokiem z pomarańczy i wsypujemy goździki. Odstawiamy do lodówki na 2 godziny.


 Po tym czasie wyciągamy gada z lodówki, zlewamy sok, pozostawiając mgiełkę na spodzie. Wstawiamy do nagrzanego do 130 stopni piekarnika na 10 do 15 minut, w zależności od grubości fileta. Krótko, ale łosoś po pobycie w marynacie jest już lekko "ugotowany" :)


 To wszystko. Prosto, bez zbędnych bajerów i czynności, a smak naprawdę przedni. Choć nie jestem smakoszem owoców doprawiających mięsa, nawet rybie, to to połączenie zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Ryba jest smaczna z lekkim aromatem i posmakiem pomarańczy, a do tego soczysta.
Smacznego.
 

poniedziałek, 9 lutego 2015

Chałka - Miruchałka :)

Spontanicznie, bez zbędnych przygotowań, powstała wczoraj pierwsza chałka - Miruchałka :)
A wszystko z żalu, przed mającą zmarnować się odrobiną drożdży po przygotowaniu 4 krążków pizzy. 

Ze 100 g kupionych drożdży do pizzy użyte zostało 60 g... reszta z reguły dokonywała żywota wysychając na lodówkowej półce ... ale nie tym razem :)
Przechodząc do konkretów, podaję co potrzeba:

  • 40 g drożdży :)
  • 200 ml mleka
  • 500 g mąki
  • 60 g cukru
  • szczypta soli
  • 100 g masła
  • 16 g cukru wanilinowego lub z prawdziwej wanilii
  • 2 jajka + białko

Do wykończenia chałki Miruchałki:

  • 1 żółtko
  • 1 łyżka mleka
  • migdały blanszowane,siekane (do kupienia np.w Auchan)
Wykonanie:

Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową, wyjmujemy je z lodówki ok. 1 -2 h przed przystąpieniem do pracy. Nawet mąka powinna być "ogrzana" nie za zimna, ale nikt z nas nie trzyma jej w chłodnej komórce tylko z reguły w szafce kuchennej...
Drożdże kruszymy i rozpuszczamy w lekko podgrzanym mleku (100 ml) - pozostałe 100 ml "ogrzewa się" na blacie kuchennym w szklance.
W dużej misce mieszamy przesianą mąkę, cukier i sól. Robimy dziurkę w kopczyku i zalewamy mieszanką mleka z drożdżami.Mieszamy lekko łyżką, przykrywamy lnianą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 - 20 minut do wyrośnięcia. Ja wstawiam taką mieszankę do piekarnika, gdy był lekko ciepły po pieczeniu pizzy...Do zimnego też można, ale konieczne jest przykrycie z góry ściereczką.
Teraz możemy rozpuścić masło i lekko je przestudzić. 
Gdy minie wyznaczony czas wyrastania ciasta, wlewamy przestudzone masło do masy, dodajemy pozostałe na blacie kuchennym 100 ml mleka, cukier wanilinowy bądź z prawdziwą wanilią oraz jajka i białko.
Wyrabiamy ręcznie ciasto na gładką, elastyczną masę, odchodzącą od rąk.
W zależności od rodzaju mąki -  i wielu innych czynników, o których nie mam pojęcia -  należy podsypywać trochę mąki, gdy masa klei się zanadto... moja akurat była bardzo puchata i musiałam sporo podsypać, zanim uzyskałam pożądaną gęstość ciasta. W tym cała sztuka, by nie zostawić za rzadkiego albo nie przedobrzyć i nie zrobić twardej skały....

Gdy już jesteśmy pewni, że to jest to :) odkładamy ciasto ponownie do wyrośnięcia na 25-30 minut. (Moje - znów do piekarnika).
Następnie wykładamy ciasto na stolnicę lub matę silikonową, podsypujemy lekko mąką, by się nie kleiło i dzielimy na 6 części. Zwijamy z nich długie rurki (prawie jak ciasto na kopytka) i następnie 3 rurki - wałki sklejamy u góry a dalej zaplatamy jak warkocz -  mamy jedną chałkę  - Miruchałkę gotową. Z pozostałymi 3 rurkami robimy tak samo. 
Włączamy piekarnik na 200 C.
Warkocze przekładamy do blachy wyłożonej papierem do pieczenia i rozdzielamy zwiniętym papierem, żeby się nie posklejały.
Znowu przykrywamy ściereczką na 10 minut, by trochę podrosły, już nie do piekrnika, bo ten się grzeje.
Tuż przed włożeniem do pieczenia smarujemy wierzch ciasta roztrzepanym żółtkiem z mlekiem i posypujemy migdałami (można makiem,sezamem, co kto lubi). Pieczemy 25 minut góra - dół, sprawdzając suchym patyczkiem w 25 minucie, czy nie ma nic wilgotnego. Gdy patyczek jest suchy,  wyjmujemy i czekamy aż przestygnie - u mnie z reguły ten moment trwa bardzo krótko - muszę spróbować i już ! :)

Wybornie smakuje z zimnym mlekiem, kawą zbożową, posmarowana masłem, dżemem lub też wytrwanie  -  z serem żółtym.... 
SMACZNEGO !





sobota, 7 lutego 2015

Galantyna drobiowa :)

Na prośbę Karoliny i Ewy opiszę pokrótce jak przygotowuję galaretę z mięsem drobiowym.
Danie, które znika z lodówki bardzo szybko, bo można je jeść przez cały dzień, tzn. i na śniadanie i jako przekąskę i na kolację... i później... :)

Składniki:
-2 pojedyncze piersi z kurczaka
- 2 udka z kurczaka
- włoszczyzna
- 4 jaja
- groszek zielony
-ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz
- cebula
- pietruszka zielona
- żelatyna

Sposób wykonania:
Nastawiamy 2,5 l wody, wkładamy umyte pod bieżącą wodą kawałki kurczaka,dodajemy przyprawy. Po zagotowaniu zdejmujemy szumowiny, zmniejszamy ogień i dodajemy po chwili obrane warzywa. Jak mamy gaz -opalamy przez chwilę cebulę, jak nie mamy, wrzucamy obraną, ma spowodować, że wywar będzie klarowny.
Po 3 kwadransach wyjmujemy ugotowaną marchewkę, resztę warzyw zostawiamy. Wywar - rosołek nadal sobie "pyka".
W tym czasie gotujemy na twardo jajka, odcedzamy z puszki groszek, opłukujemy zieloną pietruszkę i następnie osuszamy ją.
Przygotowujemy małe filiżanki, miseczki, bulionówki, coś w czym galaretka ma zastygnąć. Wykładamy na dnie listki zielonej pietruszki, kilka groszków zielonych, ćwiartki jajka i marchewki pokrojone w talarki.
Gdy mięso jest ugotowane, wyjmujemy je, żeby przestygło. W tym czasie  odcedzamy wywar przez sitko, żeby był czysty, bez kawałków rozgotowanej włoszczyzny, ziela i innych  mętów. Odmierzamy 2 l wywaru i wsypujemy do gorącego żelatynę (2 paczki  Dr Oetker) mieszając aż do całkowitego rozpuszczenia. Pozostałą część pysznego rosołku wypijamy (ok. 2 szklanek).
Obieramy mięso ze skór i innych zbędnych elementów. Uzupełniamy pojemniki, w których są już pozostałe składniki naszej galantyny. Na koniec zalewamy wywarem z żelatyną i po przestygnięciu wstawiamy do lodówki na całą noc. Rano - pałaszujemy, z octem lub jak kto woli - z sokiem z cytryny :)

SMACZNEGO !!!

Acha, można dodać czerwoną paprykę, pokrojoną w paski, bądź kosteczkę, niektórzy dodają kukurydzę, co kto lubi, byle pojemnik pomieścił. Osobiście lubię, jak jest dużo mięsa, bo to galaretka drobiowa a nie sam rosół zastygnięty....