Plan był taki: umówiony, dogadany, ustalony. Po zumbie idę do Auchana po marchewkę i inne produkty i piekę...wiadome ciasto na MaXa Urodziny, na jutro do pracy :) Gdy wróciłam, dostałam obiadokolację - spagetti carbonara (z boczkiem w kremowym sosie...).
Ok. 20 z minutami - MaX wychodzi z domu na swój mecz koszykówki - ja po zakupy.
I niby nudaaa, nic się nie dzieje, zakupy jak zakupy, w tym hipermarkecie znajdziecie wszystko czego dusza zapragnie.... myślałby kto :P
Zmierzam w kierunku stoisk warzywno-owocowych, są piękne różnokolorowe papryki, arbuzy, truskawki, mango....ja szukam tylko marchewki.... takiej w worku na wagę, wzięłabym kilogram.
I co widzę ? Puste kosze, kilka pustych koszy, cały jeden rząd.
O ooo ! Zamajaczyła mi marchewka, ale w zestawie jako włoszczyzna do zupy... musiałabym wziąć ze 4 szt... eee, nie, jakieś takie podwiędnięte. Kieruję się w stronę zaplecza dla personelu, ostatnio też tak zrobiłam, jak nie było grzybków suszonych na sali - i przyniosła mi Pani z zaplecza parę dkg podgrzybków, mówiąc, że nie mają już gdzie wykładać towaru :) Ale nie tym razem - marchewki NIET !!!
Spokojnie - myślę sobie - nie mieszkam na wsi, mamy 3 sklepy osiedlowe, pójdę tam i po problemie, będzie marchewka, będzie ciasto :)
Przy kasach następna niespodzianka: podeszłam tam, gdzie stała tylko jedna para z zakupami - idealnie, myślę sobie. Niestety, prawda okazała się nieco inna - Państwo płacili w rublach (...) nie mieli dużo zakupów ale bardzo drogie produkty (na pierwszy rzut oka, nie żebym podglądała, co kto ma w koszyku:) - płatność kartą - odmowa, oddali 24 opakowania serka philadelphia - to widziałam :) znów karta i komentarze w języku sąsiadów, że niemożliwe, może jeszcze raz, zły terminal.... oddali jeszcze coś... znów odmowa, teraz inna karta... odmowa... kolejka się powiększa....a ja bez marchewki - moje myśli w tym momencie - niech tylko ze mną zostaną, nie napiszę... Gdy wyszłam z tego najlepszego z najlepszych hipermarketów... udałam się pełna nadziei do sklepiku osiedlowego - mhm, zamknięty :( Byłam o 20:50... spóźniłam się o 20 minut .... ale nic, są jeszcze dwa trochę dalej.... w jednym Pani zrobiła "wielkie oczy", gdy pytałam o marchewkę (chciała mi dać marchewkę z groszkiem, taką w słoiku) w kolejnym... w którym zawsze w razie awarii wszystko jest (nawet świeże drożdże) - marchewki NIET !
Wracałam zrezygnowana do domu i nie wierzyłam w to co mnie spotkało. Nie było nigdzie marchewki, wszystko inne tak.
W sumie można kupić każde ciasto teraz.... szukałam w myślach wyjścia.... ale obiecałam upiec. Coś wymyślę, ale już w domu zorientowałam się, że nie mam masła, więc zostają mi ciasta z użyciem np. oleju.
Ciasto w piekarniku (LENIWIEC od Ewy G.), ja piszę, maX wrócił z meczu, czuje zapach ciasta, nie wie, że to nie marchewkowe... nie chce mi się o tym opowiadać... może przeczyta ;-))) Jak wyjdzie dobrze, dam przepis.
Marchewki NIET:
Teraz chodzi mi po głowie "Marchewkowe pole" Lady Pank:
https://www.youtube.com/watch?v=6utDdnJxB9c&feature=kp
https://www.youtube.com/watch?v=6utDdnJxB9c&feature=kp