Skoro ma być relacja drugiej strony to będzie :) Motocykl fajny jest, sądziłam, że tylko podczas ładnej, słonecznej i ciepłej aury, ale okazało się rok temu, że nawet w deszczu i słocie przez pół dnia można jechać. Wyrzymać rękawiczki i jechać dalej.
Zawsze jestem z tyłu to i tak pierwszy rzut wiatru i deszczu bierze na klatę MaX. Ja zbieram resztki, ale jako płeć słabsza, odbieram i tak podwójnie (albo tylko tak mówię :) ). Co lubię w jeździe motocyklem ? Przede wszystkim to, że jesteśmy blisko, bardzo blisko siebie, że mogę usłyszeć, że świetnie się składam na zakrętach, że jeździ się ze mną tak, jakby mnie nie było - to oznacza, że nie przeszkadzam, a to jest najważniejsze, bo tu chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo. Dużą zasługą są regularne, różnorodne ćwiczenia, dzięki którym po jeździe przez całą Polskę nie bolały mnie plecy, nogi ani d... :) Mięśnie stabilizujące kręgosłup muszą być dobrze rozbudowane, żeby bez szwanku zażywać wielogodzinnej jazdy.
Lubię jeszcze jedną rzecz, a mianowicie, gdy jeździliśmy w zamkniętych schubertach, odkryłam, że mogę sobie śpiewać, drzeć się, jest specyficzny pogłos, a MaX nic nie słyszy i ... nikt mnie nie ucisza :) To dla mnie niezła frajda. Tak mam.
Co jeszcze ? Z reguły w butach na obcasie i w spódnicy, a tymczasem okazało się, że umiem wskoczyć w skórę, czy jakiś drelich i odpoczywać na chodniku na stacji benzynowej, półleżąc wśród płynu borygo i innych....
poza tym sama się zdziwiłam, że potrafię spakować się na tydzień w to-to co poniżej... i wszystko zabrać. Chcieć znaczy móc i już :)
i na koniec, tęskniąc za latem.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz