"Woń trupka" chodziła za mną od wczoraj... już wieczorem mówiłam MaXowi, że zjeżdżam po pracy do Gdańska i kupuję u Nowaka wątróbkę i bułki.
Udało się, kupiłam pół kilograma, zapłaciłam tylko 3 zł z groszami...
W domu nie było czasu na moczenie w mleku, co miało wpłynąć na złagodzenie smaku... nie było też mowy o jabłku, bo najbardziej lubię jabłko w surowej postaci i takie też schrupałam, zanim zaczęło się smażenie...
Najpierw mycie i wycinanie zbędnych błonek, na które ochoczo spoglądała Sonia. Oczywiście dostała wszystkie resztki.
Potem obtaczanie w mące. W tym czasie MaX zajął się obieraniem i krojeniem cebuli i rozgrzewaniem patelni z dużą ilością masła klarowanego. Z reguły smażymy wątróbkę na oleju, dzisiaj postanowiliśmy spróbować na maśle klarowanym. Warto było.
Lubię taki niepisany podział obowiązków, często by przyspieszyć wspólne zjedzenie posiłku po pracy robimy coś wspólnie. Intuicyjnie i bez zbędnego wskazywania kto co - zajmujemy się tym co lubimy lub wiemy, że drugie nie chce tego robić. Ja nie lubię obierać i kroić cebuli i dlatego zawsze bierze się za tę robotę MaX. On nie obiera, nie oczyszcza i nie kroi mięsa - robię to ja i już. On doprawia, bo robi to lepiej.
Dzisiejsza wątróbka nawet za bardzo się nie buntowała, nie skakała i nie pryskała. Obsmażona ładnie z obu stron, uzyskała nawet chrupiącą skórkę, nie lubię jak po naciśnięciu wypływa krew i dlatego tak długo się dusiła, aż nie było jej widać.
Cebulkę MaX podsmażył już po zdjęciu wątróbki z patelni, duuużo cebulki, wokół której zrobiła się otoczka ze smacznego masełka. Posolona i popieprzona wylądowała na wierzchu wątróbki. Do tego ogórek kiszony i buła i jedzonko tanie i smaczne !
Nie jemy takiego dania za często, może ze dwa razy do roku, bo wiadomo, że oprócz dobrze przyswajalnego żelaza, cynku i miedzi , oraz witamin A, D, B2, B12 oraz PP wątróbka posiada duuużo cholesterolu :(
Ale cóż, chodziła za mną, chodziła i zjedliśmy i mamy na parę miesięcy spokój.
SMACZNEGO !