Liczba 69 jest sumą znaczeń liczb 6 i 9. Pierwsza symbolizuje natchnienie i pomysły pojawiające się w naszym umyśle w chwilach relaksu, odprężenia i wewnętrznej harmonii. Liczba ta przypomina również swoim znaczeniem o konieczności wybaczania. Druga reprezentuje stan osiągnięcia pełni w jakiejś dziedzinie. Związana jest z wysokim poziomem rozwoju intelektualnego, emocjonalnego bądź duchowego. Daje kontrolę nad własnym losem i wpływ na losy innych ludzi. Jej znaczenie związane jest z wynalazczością, pomysłowością i skutecznością. Jest to liczba zamykająca cykl.
Liczba 69—to także graficzne zobrazowanie znaku Raka.
Dla nas to także współczesne yin i yang. Chcielibyśmy aby właśnie takie były tu wpisy :)


poniedziałek, 10 marca 2014

Bieganie


Mhm, bieganie, niby bez sensu, bo biegniesz pół godziny, godzinę, więcej.... czasami kilka kółek jedną trasą, wciąż to samo, te same drzewa, te same ścieżki, zakręty, podbiegi.... a jednak nie jest tak ! 
Ten kto spróbował, ten wie, jaką to niesie frajdę, radość, niezwykłość to przebieranie nogami, ten szybszy oddech, czasem łapanie tchu... a można przecież leżeć na kanapce i pić winko... pewnie, że można, ale czemu najpierw się nie zmęczyć... trzeba sobie zasłużyć - ot co ! a nie tak łatwo wszystko dostawać lub dawać sobie samemu...
Jak zrobiłam pierwszą swoją "dyszkę", w maju przed dwoma laty, z radości zerwałam sobie wiecheć białych kwiatków rosnących gdzieś na ścieżce biegowej (nie wolno niszczyć zieleni, wiem, ale musiałam !) - śmiałam się sama do siebie, to było niezwykłe, niezwykłe...
Potem poszło... co dwa dni bieganko, na początku marudziłam, że wieje, że mży, że ciemno, wraz z upływem czasu nie miało to znaczenia. 
Lubię biegać w towarzystwie, ale z perspektywy minionych 2 lat dochodzę do wniosku, że jednak sama ze sobą i z moją muzyką czuję się najlepiej - zresztą widać to po innych biegaczach -rzadko jest więcej osób razem, raczej to samotne wybiegania, nikt Ci nie ucieka, na nikogo nie musisz czekać i zwalniać...

Idę do Leona, dokończę jak wrócę ;)

Z bieganiem szło mi nieźle, nawet zapragnęłam wziąć udział w Biegu Westerplatte (10 km)...i trenowałam sobie, aż do momentu, gdy wystąpiła kontuzja pt. "kolano biegacza" - rehabilitacja i ... rezygnacja  ze startu i 9 m-cy bez biegania . Łzy poleciały :( z bezsilności, złości, żalu. 
Po zaleczeniu kontuzji nastąpiły małe sprawdziany biegowe zorganizowane z okazji Dnia Matki - na 5 km, Bieg Św. Dominika na 5 km, Nocny Bieg Świętojański w Gdyni na 10 km i w końcu wyczekiwany przez  cały rok -  Bieg Westerplatte :) Potem 5 kilometrowy incydent z Biegiem Górskim po Górze Gradowej  - medale za ukończone biegi są- spoczywają w szufladzie :( 
Z biegami zorganizowanymi chyba się pożegnałam, wiem jak to jest biec w grupie kilku tysięcy biegaczy i wystarczy.
Teraz skupię się na tych biegach, które są tylko dla mnie - wprawdzie bez medalu, ale z ulubioną muzyką, moimi przemyśleniami, przeze mnie wybranymi trasami. 
Lubię to !





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz