Liczba 69 jest sumą znaczeń liczb 6 i 9. Pierwsza symbolizuje natchnienie i pomysły pojawiające się w naszym umyśle w chwilach relaksu, odprężenia i wewnętrznej harmonii. Liczba ta przypomina również swoim znaczeniem o konieczności wybaczania. Druga reprezentuje stan osiągnięcia pełni w jakiejś dziedzinie. Związana jest z wysokim poziomem rozwoju intelektualnego, emocjonalnego bądź duchowego. Daje kontrolę nad własnym losem i wpływ na losy innych ludzi. Jej znaczenie związane jest z wynalazczością, pomysłowością i skutecznością. Jest to liczba zamykająca cykl.
Liczba 69—to także graficzne zobrazowanie znaku Raka.
Dla nas to także współczesne yin i yang. Chcielibyśmy aby właśnie takie były tu wpisy :)


czwartek, 6 marca 2014

Kapusta kiszona

Dzisiaj będę kisiła po raz kolejny kapustę, którą uwielbiam za to, że jest zdrowa i tak smaczna, bo kiszona a nie KWASZONA octem lub innymi specyfikami. Sama lubię poszatkować kupioną przez MaXa "kamienną głowę" - późną odmianę idealną do kiszenia.  Kapusta powinna być dojrzała, biała o zwartej główce. Kapusta zielona z letnich odmian (z racji niskiej zawartości cukru) spowodowałaby, że nasza kiszonka miałaby szary kolor i gorzko-cierpki smak.
Poszatkowane 5 kg kapusty układam w glinianym naczyniu i ubijam pięściami, aż "wióry polecą", tzn. aż puści sok :). Głąb znajdujący się w środku kapusty również szatkuję i kiszę, bo ma najwięcej cennych witamin. Każdy kilogram posypuję solą gruboziarnistą (szarą) - 20 g na kilogram kapusty, czyli pełna łyżka stołowa.  Dodaję trochę potartej marchwi. Można dodać kminek, ja robię raz z, raz bez, zależy kto co lubi. Do tradycyjnych dodatków można jeszcze zaliczyć: liście laurowe, koper, estragon, nasiona jałowca, ziarna pieprzu, cebulę, czosnek. Eksperymentując można dodać jabłka, żurawinę, ananasa, winogrona czy papryczki chilli (coś dla MaXa) ;)
Gdy układam i ubijam kapustę, to tak by była zbita i żeby w warstwach nie zostało powietrze, gdyż proces kiszenia musi odbywać się w warunkach beztlenowych.
Na koniec sprawdzam, czy pokrywa ją cieniutka warstwa soku, który jest naturalnym zabezpieczeniem przed dostępem powietrza. Przykrywam kapustę talerzem i obciążam wyparzonym kamieniem, który zakosiłam z rabatki ogrodowej (maX chyba nawet nie wie).
Po 3-4 dniach dokonam sprawdzenia, na jakim etapie jest kiszenie i ten moment należy do bardzo przyjemnych. Sprawdzam i sprawdzam i nie mogę się nasmakować, takie to pyszne :) Dokonuję wówczas jeszcze jednej fajnej czynności - mianowicie drewnianym patykiem (mam takie pałeczki do sushi) muszę przebić wszystkie warstwy w celu uwolnienia nadmiaru gazów i olejków eterycznych.
Po tym zabiegu, za kilka dni jak coś zostanie (z reguły dwa słoiki zostają) przekładam ukiszoną kapuchę do słoików, znowu mocno ugniatając, aż pokaże się sok





i przechowuję w lodówce. 
Jak się skończy, znów będę kisiła, do czego i Was namawiam :)
Taką kapustę najczęściej jemy do obiadu jako surówkę (z dodatkiem oliwy z oliwek, cukru, pieprzu, czasami jabłka, pora), ale najlepsza była w bigosie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz